poniedziałek, 5 marca 2018

SPRAWIEDLIWI WŚRÓD NIESPRAWIEDLIWYCH





     To już 50 lat od tragicznego marca 1968 roku. Niektórzy traumę tamtych wydarzeń nosząw sobie cały czas.
     W moim inteligenckim domu na codzień wspominało  się o przedwojennych  sąsiadów, przyjaciół, dalszych kuzynów , kolegów muzyków mojego dziadka (grał przed Wojną w Filharmonii Warszawskiej i w Orkiestrze Polskiego Radia) polskich Żydach lub Polakach pochodzenia żydowskiego. Rozmawiało sie o nich zwyczajnie, ze smutkiem wspominając odejście wielu z nich związane z holokaustem. Niewielu ich przeżyło. Filharmonicy, tuż przed wojną, w samą porę,   wyjechali do Palestyny. Powstały po nich wspomnienia , opowieści, żarty i dowcipy. Również kilka karykatur muzyków, rysowanych przez kolegę dziadka, Ellego Kochańskiego, wiolonczelistę.
     O tych ludziach się opowiadało tak jak o wszystkich innych znajomych, przyjaciołach, czy członkach rodziny, ale nigdy nie mówiło się o ich pochodzeniu bo nieważne było pochodzenie. Zwracało się uwagę na kulturę, obycie. Czasem informacyjnie wspominało się że ktoś był lekarzem, muzykiem  a ktoś inny prawnikiem.
     Tak było po wojnie. Niektórzy potem sie odnaleźli i przez lata byli z moją rodziną w kontakcie. Na przykład koleżanka szkolna mojej mamy, którą  całe życie nazywałam „ciocią Oleńką”. Wojnę wraz z rodzicami i siostrą przeżyła na Kresach. Po wojnie skończyła studia, potem wyjechała z Polski i nigdy nie odważyła się tutaj przyjechać.
     Znane mi drzewo genealogiczne mojej rodziny sięga XVI wieku. Moja polska krew zmieszana jest z krwią irlandzką, rosyjską, niemiecką, zaprawiona krwią żydowską i kto tam jeszcze wie jaką. Nie wiem kto dogonił moje babki, prababki i prapraprababki. Nigdy nie wiadomo. Nie będę nic udowadniała "z całą pewnością" bo zbytnia pewność siebie prowadzi do niechybnej zguby. Jestem więc jakąś mieszanką różnych krwi i mixem genów. Jestem z tego bardzo dumna bo to wszystko składa się na mój wygląd i na moją umysłowość.
     Wydarzenia marcowe dla mnie, wówczas studentki II roku Uniwersytetu Warszawskiego córki i wnuczki Powstańców były prawdziwym szokiem. Owszem miałam koleżanki i przyjaciółki w liceum czy na studiach, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby dociekać skąd pochodzą ich rodzice czy dziadkowie czy jakiego są wyznania. Razem chodziłyśmy na prywatki, do kina, na spacery, razem trzęsłyśmy się przed klasówkami czy kolokwiami.  Ja niektórym zazdrościłam burzy czarnych, kręconych włosów, a one moich prostych, brązowych. Nagle zaczęto w nas wmawiać że mamy ich nielubić, nie spotykać się z nimi bo są obcym elementem, który należy wygonić z Polski. Przecież moje koleżanki nawet nie znały ani hebrajskiego ani jidish i nagle im powiedziano, że nie są Polkami tylko Żydówkami. Kimś gorszym, kimś nieporządanym... Mieszkania niektórych z dnia na dzień pustoszały, telefony przestały odpowiadać...
     O holokauście opowiadano mi w domu zawsze. Także o tym, że pomagano dzieciom wymykającym się z Getta po jedzenie, że znajomym coś przemycano w miarę możliwości, przeważnie leki.
    Kiedy dorosłam postanowiłam sobie, że w hołdzie dla znanych i nieznanych ludzi, którzy stracili życie w holokauście będę czytała różne wspomnienia z tym zwiazane żeby, podarować zmarłym trochę serdecznych myśli. Jeżeli gdzieś tam są ...
    Lubię muzykę żydowską, literaturę, obchodzę i święta katolickie i żydowskie , palę często świece... bo święta moich przyjaciół są moimi świętami. Obchodzę też ich święta z moimi sąsiadkami Ukrainkami. Dlaczego nie ?
     Niestety co jakiś czas w Polsce rozbudzana jest fala antysemityzmu co jest przerażające. Najciekawsze jest to, że antysemitami są często głęboko wierzący i praktykujący katolicy, którzy modlą się codziennie do samych Żydów na czele z Jezusem. Niestety przy okazji są po prostu durniami ! Wobec kolejnej fali antysemityzmu mogę być żydówką jak moi przyjaciele! Wcale nie będę się czuła gorsza. Wprost przeciwnie !
          Przyczepianie się do pochodzenia żydowskiego jest dla mnie wstrętne ponad miarę ! Chwalimy się poetami, malarzami, pisarzami, aktorami, dziennikarzami, muzykami, naukowcami, lekarzami . Ogromna ilość ma pochodzenie żydowskie. Kto nie płącze czytajac poezje Juliana Tuwima czy Bolesława Leśmiana? Kto się nie śmieje czytujac dzieciom wiersze Jana Brzechwy czy Juliana Tuwima? Kto nie zachwyca się ksiażeczkami o Kubusiu Puchatku tłumaczonymi prze siostrę Juliana, Irenę Tuwim? Kto nie lubi poezji Antoniego Słonimskiego? Czy wiecie jakie tłumy odwiedzały wystawę obrazów Gierymskiego !?
     Równie dobrze któregoś dnia można tłuc wyrzucać z Polski wszystkich ostrzyżonych do gołej skóry, niebieskookich lub zielonookich, a może wszystkich wytatuowanych?
     Jak każdego roku,  19 kwietnia, razem z wieloma innymi osobami, także z moim synem, będę brała,  po raz kolejny, udział w akcji „Żonkile”, upamiętniającej datę wybuchu Powstania w Getcie warszawskim. 
     Wiem, że Marek Edelman, jeden z powstańców, lekarz, w każdą rocznicę wybuchu tego powstania składał bukiet żonkili pod pomnikiem Bohaterów  Getta Warszawskiego. Kilka dni temu przyjaciele opowiedzieli mi, dlaczego Marek Edelman zawsze przynosił pod pomnik właśnie żonkile. Otóż współpracująca w Getcie z Markiem Edelmanem lekarka o imieniu Alina, rzuciła bukiet żonkili, które otrzymała od kogoś z okazji swoich urodzin,  na ciało zastrzelonego chłopca, małego skrzypka wirtuoza. Bardzo wzruszająca historia.
         Akcja, jak co roku jest reklamowana w mediach, więc ludzie przeważnie wiedzą o co chodzi. Przechodnie w różnym wieku biorą chętnie od nas żonkile, niektórzy uśmiechają się, dziękują. Inni robią srogie miny i do nich nie żeby się nie narazić na niepotrzebne nieprzyjemności.  Szkoda, ale cóż….
    Dwa lata temu  podeszłam do starszego pana, z wyglądu inteligenta, pewnie pamiętającego wojnę. Myślę, że to był jednak przebieraniec, udający inteligenta. Powiedziałam, że to kwiat upamiętniający rocznicę wybuchu Powstania w Getcie. Na co pan oświadczył, że gdyby ten kwiat był na pamiątkę Powstania Warszawskiego to by go przyjął ale tak to nie przyjmie.
    Jakie to smutne, że osoby, z wyglądu zdawałoby się na tak zwanym „poziomie”  tak łatwo szufladkują ludzi. Owszem, mawiało się o arystokratach, ze mają „błękitną krew” ale to było tylko powiedzenie. Zawsze myślałam, że krew zawsze ma kolor czerwony, niezależnie od tego, kto krwawi. Żydzi w Getcie porwali się do czynu zbrojnego z góry skazanego na klęskę, jeszcze bardziej niż Powstanie Warszawskie. Tak jak inni, nie chcieli umierać bez walki. Zresztą wielu Żydów walczyło w różnych czasach w polskim wojsku. Niektórzy z nich, po upadku Powstania w Getcie i  brali też udział w Powstaniu Warszawskim bo chociaż byli Żydami to jednak przede wszystkim czuli się Polakami. Niestety wielu „prawdziwych” Polaków pierwszego sortu nadal jest przekonana, że tylko polska krew przelana w Powstaniu Warszawskim ma kolor czerwony i tylko Ci, co ją przelewali  zasługują na uczczenie ich pamięci. 
    Maki są czerwone, żonkile  żółte a krew zawsze czerwona !




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz