środa, 24 grudnia 2014

ŻYCZENIA

WSYSTKIM SWOIM CZYTELNICZKOM I CZYTELNIKOM SKŁADAM NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA  Z OKAZJI BOŻEGO NARODZENIA I NADCHODZĄCEGO NOWEGO 2015 ROKU Z ZALANEJ DESZCZEM ŚWIATECZNEJ
WARSZAWY
EWA





Ulica Nowy Świat w Warszawie

Świąteczne oświetlenie obok pałącu królewskiego w Wilanowie


poniedziałek, 8 grudnia 2014

13 grudnia grozi nam w Warszawie marsz "w obronie demokracji"

     Już był w ogródku, już witał się z gąską..... 
     Właśnie udało mi się odreagować wypadki, które miały miejsce   w dniu 11 listopada, kiedy to "prawdziwi patrioci" w podniosłym nastroju przybyli do ukochanej stolicy, swojej umiłowanej nade wszystko ojczyzny, aby tę stolicę "z miłości i patriotyzmu" nieco zdemolować.... Udzielił mi się już nawet prawdziwy , Bożonarodzeniowy nastrój, bo światła i ozdoby zagościły na wystawach sklepów i ulicach Warszawy,  u mnie w domu od jakiegoś czasu unosi się zapach pierników na choinkę, a w szafie szeleszczą przygotowywane już od pewnego czasu prezenty pod choinkę, w kolorowych opakowaniach....
     Tymczasem.... tymczasem grozi nam zwoływany przez partię PiS, która tak naprawdę nie jest w moich oczach partią,  ale jakimś dziwnym tworem kierującym się jeszcze bardziej dziwnymi i niezrozumiałymi zasadami, nie mówiąc już o tym, że ani mnie, ani dla większości moich znajomych, rodziny i przyjaciół nie ma nic wspólnego ani z  prawem ani ze sprawiedliwością, chociaż oba te  wyrazy , pisane dużymi literami, widnieją w jej nazwie ....
     Więc PiS chce nam oto zafundować 13 grudnia marsz w obronie demokracji, depcząc tak naprawdę demokrację,  jaką po latach  udało nam się uzyskać. Wobec tego ja, podobnie jak moje koleżanki i koledzy, w imię "obrony demokracji"  nie będziemy mogli dotrzeć do pracy, ani wrócić po pracy do domu, bo PiS zwołuje armię ludzi, którzy nie zawsze są douczeni i nie wszyscy żyli za tak zwanej komuny, ale wiedzą najlepiej, jaki powinna wyglądać demokracja w naszym kraju.  Oświeca ich na ten temat sam przewodniczący PiS, chociaż osobiście razem ze ś.p. swoim bratem, swego czasu, palił kukłę Lecha Wałęsy, kiedy tamten walczył o obalenie komuny i który "dziwnym zrządzeniem losu" razem z bratem bliźniakiem, uniknął jako "wybitny opozycjonista" internowania. W świetle powyższego  jest najlepiej zorientowany,   jaki model  demokracji jest najlepszy  dla mnie, mojej rodziny i przyjaciół.
      Tymczasem ja chcę po prostu spokojnie żyć, mieć normalną pracę, taką, żebym za pensję , bez  zbytku mogła przeżyć cały miesiąc nie głodując,  no i żebym od czasu do czasu mogła sobie pozwolić na kupienie biletu do teatru, czy jakiejś ciekawej książki.               Odebrałam przyzwoite wykształcenie a z domu wyniosłam niezłe wychowanie i wiem, co oznacza słowo demokracja. Z całą pewnością nie jest to to, co chce mi narzucić  grupa ludzi, zionących nienawiścią i opluwających wszystkich wokół  .... 
      Kiedy czytam różne komentarze w internecie na portalach społecznościowych, to nikt nie jest tak agresywny jak zwolennicy tej jedynej w swoim rodzaju "partii" . Nie myślałam, że kiedyś coś takiego napiszę, ale nawet PZPR nie narzucała wszystkim tak swojej woli jak PiS, chociaż prezes zapiera się tego jak żaba błota....  Tymczasem PiS chce zniszczyć każdego kto jest innego zdania w myśl powiedzenia " kto nie jest z nami ten jest przeciwko nam"... a przecież są jeszcze inne opcje polityczne , a poza tym  nie każdemu musi być po drodze z PiSem, prezesem, ojcem dyrektorem radia Maryja i im podobnymi. 
      Ciekawa jestem co właściwie mam zrobić 13 grudnia, kiedy to PiS będzie bronił demokracji, w obronie mojej własnej demokracji i niezawisłości, kiedy na przykład nie będę mogła dojechać do pracy ani wrócić po pracy do domu... Czy mam sobie kupić spray gazowy z pieprzem i papryką, taki na duże, złe psy i torować sobie drogę przez  tłum tych co chcą mnie na siłę uszczęsliwić ????? 
     OTÓŻ JA NIE WYRAŻAM ZGODY NA MARSZ W OBRONIE DEMOKRACJI, KTÓRY ZAGROZI MOJEJ WŁASNEJ, PRYWATNEJ WOLNOŚCI I DEMOKRACJI I ZAMIERZAM O NIE WALCZYĆ!
      Najgorsze zaś jest to, że prezes PiS wszystkim maluczkim wmawia, że jeżeli ktoś czegoś nie ma (pracy, pieniędzy, zdrowia) to mu PiS da wszystko, czego dusza zapragnie, a w dodatku wszystko będzie darmowe (na przykład komunikacja miejska) .....

niedziela, 7 grudnia 2014

ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA

     
             
     Myślę, że najwyższy czas na oderwanie się od spraw denerwujących, smutnych,         poważnych i  napisanie o świętach, które są obchodzone niemal pod każdą szerokością geograficzną czyli  o świętach Bożego Narodzenia.
     Święta Bożego Narodzenia były to zawsze, podobnie jak teraz,  święta uroczyste i radosne, nazywane często "świętami dzieci". Poprzedzał je okres adwentu, dość ściśle przestrzegany w tradycyjnych katolickich rodzinach. Wcześnie też zaczynano przygotowania do świąt. Na przykład w Krakowie już od 6 grudnia, uroczystości świętego Mikołaja, ustawiano na Rynku Głównym kramy z ozdobami choinkowymi, zabawkami, szopkami. Teraz ogromne choinki stawiane są w różnych punktach miast. Wszędzie kolorowe, świątecznie ubrane, oświetlone wystawy. Na wielu ulicach i placach w miast liczne świąteczne kramy z upominkami,przysmakami i słodyczami. 
     W Warszawie największa choinka ustawiana jest zwykle na Placu Zamkowym, na Starym Mieście. Od conajmniej dziesięciu lat,  w polskich miastach i miasteczkach miejskie latarnie przybierane są różnymi świątecznymi ozdobami wykonanymi z lampek i bombek. Na warszawskich ulicach oprócz ozdobionych latarni ustawiane są choinki,   a na chodnikach świecące, różnokolorowe  "bożonarodzeniowe rzeźby". Wygląda to naprawdę pięknie i bardzo romantycznie.  Wiem, że takimi swietlnymi ozdobami już od dawna ubierane są w koresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku prawie wszystkie miasta na świecie, ale w Polsce, za tak zwanej komuny, mogliśmy coś takiego oglądać tylko na zdjęciach "ze świata". Teraz sami też  możemy się cieszyć z bożonarodzeniowych dekoracji. 
    Przed wojną, jak opowiadały mi Mama i Babcia,  był zwyczaj robienia w domach "zabawek na choinkę", wymyślnych nieraz cudeniek z kolorowych papierów, bibułek, sreberek, słomek, koralików, cienkiego, miedzianego drutu, wydmuszek z jaj, barwionych skorupek od orzechów, kasztanów czy żołędzi. Najpierw przez cały rok zbierano te wszystkie "skarby" a potem całą rodzina zasiadał wieczorami i wspólnie robiła zabawki.  Rozmawiano wtedy i śmiano się. Czasem ktoś opowiadał jakieś wesołe historie albo czytał coś na głos. Były to wesołe wieczory. Pamiętam że jeszcze w moim dzieciństwie, już po wojnie, kiedy nikt nie myślał jeszcze o telewizji a tym bardziej o video, komputerach czy internecie spędzaliśmy takie rodzinne przedświateczne wieczory siedząc wokół okrągłego stołu. W moim domu razem z mamą i babcią, robiłam zabawki choinkowe, podczas kiedy dziadek czytywał nam różne wesołe opowiadania. Do tej pory w Krakowie przetrwał zwyczaj robienia wspólnie, przez całe rodziny, słynnych szopek krakowskich.
     Przed wojną, podobnie jak teraz, bliżej  Wigilii rozpoczynano sprzedaż choinek. Polskie lasy nie były wtedy jeszcze tak przetrzebione jak później przez wojnę i obfitowały w dorodne drzewa iglaste (teraz kupujemy przeważnie choinki z plantacji, a od kilku lat dorodne choinki zza granicy bowiem tam lasy szczęśliwie przetrwały wojnę i powojenne "uprzemysłowienie" kosztem obszarów leśnych). W Warszawie największy las choinek wyrastał na Placu Józefa Piłsudskiego (obecnie Plac Zwycięstwa) . Wybór drzewek był ogromny, wśród sprzedawców i kupujących uwijało się sporo chłopaczków odnoszących za niewielką opłatą wybrane i zakupione choinki do domów. Warszawa była wtedy o wiele mniejsza więc to nie stanowiło większego problemu.
     Ach! Ci warszawscy chłopcy, dzieci ulicy, nazywano ich łobuziakami i "andrusami", nie byli "święci" ale nigdy ordynarni i jakże sympatyczni. Byli sprytni, dowcipni, często pomocni i usłużni. Mieli swój honor. Starali się o dorywcze zarobki, aby pomagać swoim ubogim rodzinom, uczyli się, często opiekowali się młodszym rodzeństwem. Z pośród nich rekrutowali się gazeciarze "warszawskie wróble". Raniutko zjawiali się w redakcjach czy drukarniach, niektórzy z wysłużonymi rowerami, ci rozwozili gazety do kiosków,  inni sami je sprzedawali biegając po ulicach. w okresie Bożego Narodzenia oni chodzili z własnoręcznie zrobionymi szopkami jako kolędnicy.  Mieli też swoje zasługi w czasie okupacji i Powstania Warszawskiego.
     Wracajmy jednak do Świąt.  Zimy bywały wtedy na ogół mroźne i śnieżne. Stanowiło to wiele uroku, pozwalało się nawet na przejażdżkę konnymi saniami po rzęsiście oświetlonych ulicach. Ruch w mieście panował do późna. Na kilka dni przed Wigilią odbywało się pieczenie świątecznych ciast i pierników. Potem przygotowywano tradycyjne dania wigilijne. Wreszcie następowało wspólne ubieranie  choinki.
     W naszej rodzinie nie było zwyczaju wieszania na drzewku pieniążków, cukierków i małych czerwonych jabłuszek które później zrywały sobie dzieci. Ubierano choinkę wyłącznie bombkami i robionymi własnoręcznie zabawkami, aby stała tak ubrana do końca okresu świątecznego. Rzadko też zjawiał się Święty Mikołaj, gdyż dzieci były zbyt spostrzegawcze. Jeden z wujów mojej Mamy, przebrany za św. Mikołaja nie zdjął z palca sygnetu, a jego córeczka natychmiast szepnęła mamie, że "św. Mikołaj ma taki sam pierścionek jak Tatuś".
     Ja sama zapytałam mamę dlaczego św. Mikołaj ma białą brodę a pod czapką ciemne włosy a w dodatku szlafrok dziadka. Za Mikołaja był przebrany mąż naszej sąsiadki. Niedługo po wojnie nie było  mowy o specjalnych, tradycyjnych strojach św. Mikołaja, chyba, że były to imprezy oficjalnie. Na użytek domowy każdy się przebierał jak mógł, najważniejsza była siwa broda i czapka.

     Najczęściej więc jakaś "niewidzialna ręka" wrzucała przez drzwi prezenty w worku, albo cichutki aniołek układał je pod choinką. A później znów odbywano świąteczne wizyty, zjadano pyszne ciasta, bakalie, orzechy i cieszono się bliskim karnawałem. 

Szkoda, że dobre teksty w dobrych pismach czytają nie Ci, którzy powinni, bo może by cokolwiek zrozumieli....

         Ten post dedykuję Tym Wszystkim, którzy są oddaleni od Polski, docierają do nich "strzępy" wiadomości, z których często naprawdę jest trudno cokolwiek zrozumieć.....
     Szkoda, że dobre teksty w dobrych pismach, pisane przez znakomitych publicystów, czytają nie Ci, którzy powinni. Powtarzamy to ciągle, z moją 92-letnią Mamą, po przeczytaniu "Polityki" albo sobotnio-niedzielnego wydania "Gazety Wyborczej". Moja Mama, zupełnie przytomna umysłowo i oczytana (czytuje książki Normana Daviesa i Prousta, Dickensa, publicystykę Kraszewskiego, liczne powieści biograficzne). Jest wierzaca i, jak to starsze panie w jej wieku praktykująca, choć mszy wysłuchuje już w TV, ale nie słucha radia Maryja i nie lubi dewocji, a w każdym razie bigotów bo oni z prawdziwą wiarą mają niewiele wspólnego. 
     Moja Mama jest racjonalistką, patriotką i wielbicielką Marszałka Józefa Piłsudskiego .  Jest też zwolenniczką reform Władysława Grabskiego i wielu rzeczy w okresu dwudziestolecia międzywojennego (przede wszystkim rozwoju gospodarczego ówczesnej Polski, który można zawdzięczać politykom z Rządu Władysława Grabskiego). 
     Moja Mama ZAWSZE UCZESTNICZY W WYBORACH słusznie uważając, że to,  z jednej strony jest naszym obywatelskim przywilejem a z drugiej strony obowiązkiem, jeżeli jesteśmy polskimu obywatelami! Mój Ojciec od wielu lat nie żyje, ale miał bardzo podobne poglądy. CIESZĘ SIĘ, ŻE MAM TAKIE DOBRE GENY!!!!! 
      Na codzień spotykam się z okropną nietolerancją nie tylko religijna ale także społeczną, z głęboko zakorzenionymi przesądami, nienawiścią, zajadłością i zaczepkami w dodatku często ze strony to najbardziej tych, którzy okupują kościoły, chodzą na pielgrzymki, są rozmodleni i głosują na PiS!  Jak to się ma do ich "głębokiego katolicyzmu"? Ostatnio jedna z koleżank splunęłą mi pod nogi widząc w moim ręku "Gazetę Wyborczą" ze słowami : tfu, tfu... kto wogóle czyta coś takiego ??? Na moje : ja od zawsze czytam "GW" : no tak,  są ludzie i ludziska..... Tylko nie wiem kto tu jest człowiekiem a kto "ludziskiem"? A szkoda, że ona tego pisma nie czytuje... tylko wątpię że cokolwiek by zrozumiała bo chyba jest odporna . 
      Osobiście nikomu nie bronię czytać czasopism wybitnie prawicowych tylko proszę mnie nie opluwać za to, że czytuję coś innego.   Ja, przyznaję się, nie chodzę do kościoła z wyjątkiem wyjątkowych uroczystości (chrzty, śluby i pogrzeby) ale staram się być przyzwoitym i dobrym człowiekiem i chyba o to właśnie w tym wszystkim chodzi? Takie osoby nie widzą też nic złego w zabójstwie Prezydenta Narutowicza, w tym, że na grobie jego zabójcy, Eligiusza Niewiadomskiego na Starych Powązkach w Warszawie,  leżą ciągle wiązanki biało-czerwonych świeżych kwiatów, ani w tym, że ostatnio podczas pogrzebów niektórych osób na Powązkach Wojskowych bardzo wierząca publiczność "buczy" zakłócając spokój innych zmarłych pochowanych na tym cmentarzu! Jeżeli tacy ludzie mienią się katolikami i inteligentami to bardzo się mylą w ocenie własnej osoby! Nie wspomnę już, że brak im elementarnej kultury!
     Czasem myślę sobie, że jeżeli tacy są "prawdziwi Polacy" to ze mną jest chyba coś nie tak bo mnie ich zachowanie po prostu mierzi!

            Za zgodą Pana Redaktora Jarosława Kurskiego (osobiście tę zgodę uzyskałam) zacytuję jego artykuł z sobotnio-niedzielnej "Gazety Wyborczej" p.t. "Nie dajmy się zagłuszyć" , który ukazał się w wydaniu z dnia 29-30 listopada (dzień II tury wyborów samorządowych) .  Ten artykuł jest dokładnym odzwieciedleniem tego, co myślą wszystkie osoby o podobnych do moich poglądach nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce a jest ich, na szczęście , niemało, co potwierdziły wyniki ostatnich wyborów. 

       "NIE DAJMY SIĘ ZAGŁUSZYĆ" Jarosław Kurski

    "Kłamstwo po wielokroć powtarzane staje sie ludową "prawdą". "Ludzie mówią, że sfałszowali wybory!". "Nie wiadomo ani kto ani gdzie ani jak?" To bez znaczenia. Nie o fakty chodzi, ale o to, by fałszywie oskarżać. Nie o to, by coś wyjaśnić - bo nie ma czego - ale by utaplać w błocie insynuacji. Schemat to jak cep prosty i sprawdził się przy sprawie smoleńskiej.
   Najpierw PiS oskarżył przeciwników politycznych o zamach, a własne państwo o współudział w zbrodni, potem powołał zespól parlamentarny wyznawców teorii spisku "ds. zbadania przyczyn...". Przez lata odpalał bomby helowe i próżniowe, rozpylał sztuczną mgłę, dobijał rannych i odprawiał inne egzorcyzmy. Niestety, w obliczu bredni racjonalni ludzie milczeli. Komisja Macieja Laska powstała zbyt późno. Skutek: co czwarty Polak wierzy dziś w zamach, a ofiary wypadku bierze za "poległych". 
   Kaczyński liczy dziś na ten sam efekt. Lis stanął na straży kurnika. Powstał PiSowski zespół obrony demokratycznego państwa. Będzie szukał dowodów na słowa prezesa : "sfałszowaliście wybory". Niczego nie znajdzie, ale uruchomi masową produkcję wody z mózgu. Znów będzie miotanie oskarżeń, jak choćby wczoraj, że sądy rozpatrujące protesty wyborcze są "pod naciskiem" prezydenta Komorowskiego. Ręce opadają.
   Dlatego podoba mi się postawa Krzysztofa Bularza, członka Obwodowej komisji Wyborczej w Działoszynie. Złożył on w prokuraturze w Wieluniu zawiadomienie, że prezes PiS go znikeważył. Nie czuje się "fałszerzem". Uważa, że swoje obowiązki wykonywał rzetelnie. Jest bezpartyjny.
   To wreszcie właściwe postawienie sprawy. Przestańy się tłumaczyć z urojeń prezesa. Niech on się wreszcie wytłumaczy. Niech odpowie za swoje słowa. 
   Słowa, które sobie przeczą. W tym samym zdaniu twierdzi, że wybory są sałszowane, promuje kandydatów swojej partii i wzywa, by w drugiej turze na nich głosować. 
   Nie dajmy się ogłupić. Nie pozwólmy nikomu obrzydzać święta naszej demokracji. Idźmy głosować, bo inaczej ludzie prezesa zagłosują za nas."

*******

     Ufffffff! Zacytowałam ten bardzo mądry artykuł tylko obawiam się, że zrozumieją go Ci, którzy i tak rozumieją całą sytuację i naszą polską rzeczywistość, są racjonalnie myślący i "oświeceni" (nie chodzi mi tu o wykształcenie, ale o mądrość życiową i zdrowy rozsądek).      Szkoda, że jesteśmy od czasów Smoleńska skazani przez prezesa Kaczyńskiego na "miesiączki" ... tak, tak, każdego dziesiątego dnia miesiąca jest bałagan pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie (ogromny krzyż z biało-czerwonych zniczy, tłumek ludzi, niektórzy niestety "pod wpływem", tamowanie komunikacji miejskiej, hałas, kwiaty).  Dlaczego prezes Kaczyński nie jeździ na grób brata na Wawel albo nie robi tego całego bałaganu na symbolicznej mogile za IV brama na Starych Powązkach? Rozumiem jego ból po stracie i wspólczuję ale to intymna sprawa i niekoniecznie trzeba tamować normalne życie miasta, również mojego.....
      Szkoda że PiS stara się wprowadzić zamęt i ferment, skłócić Polaków, siejąc ciągle ziarna wątpliwości. To dokładnie tak, jak napisał Pan Jarosław Kurski :  "Kłamstwo po wielokroć powtarzane staje sie ludową "prawdą". Tylko po co ciągle kłamać???????